Post by pebeCzy jeśli hoduje się w mikroakwarium morskim tylko pasożyty takie jak glony,
aiptazje i wieloszczety, to czy też potrzebny jest odpieniacz?
Wtedy odpieniacz będzie przeszkadzał...
Post by pebeRaczej jak coś trudno zabić, to łatwo utrzymać przy życiu. Mam nadzieję,
że szkodniki nie będą potrzebować wiele wysiłku przy hodowli w morskim
mikroakwarium lub kuli.
Nie wiem skąd opinia że wieloszczety to szkodniki... no ale niech Ci będzie.
Post by pebeI jakiej temperatury potrzebują takie szkodniki do życia? czy są równie
odporne jak pasożyty słodkowodne w sylu zatoczków, czy na przykład
potrzebują grzałki z termoregulatorem?
Przez ponad miesiąc "hodowałem" sobie jeden polip aiptasji w słoiku
z wodą - bez cyrkulacji, bez grzałki, bez oświetlenia (słoik stał
jakiś metr od okna). Karmiłem zwierzaka różnymi rzeczami i uzupełniałem
tylko odparowaną wodę... Żył, rósł, trzymał się nieźle - dawał szansę
na ładną obserwację bebechów, bo nogą przyssał się do szyby słoja
przy powierzchni wody więc widać go było pod światło jak sobie trawi...
Potem mi się znudziło i włożyłem słoik do akwarium dając aiptasję
na pożarcie krewetkom miętowym... tak się skończył eksperyment.
Jak widać - można, tylko raczej na długo zabawy Ci nie starczy...
W końcu ileż można wlepiać gały na jeden, prawie nieruchomy polip?
Post by pebeJeśli okaże się,że akwarium z morskimi szkodnikami byłoby jednak drogie
i pracochłonne to bym zrezygnował z tego pomysłu raz na zawsze.
Nie rezygnuj... Wiele organizmów ma dużo sił witalnych i naprawdę
cieżko je zabić... W 40 litrowym akwarium miałem niedawno katastrofę
polegającą na zakwitnięciu wody na brązowo - jakaś plaga glonów
czy zooplanktonu - woda zaczęła śmierdzieć, wiele robaków (wyglądających
jak dżdzownice) wylazło z piachu aby zdechnąć na dnie i zbieleć trupio.
Tysiące kiełzy poległo razem z nimi tworząc biały dywanik na dnie...
Totalna katastrofa. Stało się to w ciągu dosłownie 3-4 dni.
(Niech to będzie przestrogą dla ludzi którzy chcą mieć pico-rafę!)
Ale co się stało ? Nie wiem - wiem tylko tyle, że zniechęcony wziąłem
odmulacz, odmuliłem zdechliznę z dna do kibelka, przy okazji podmieniając
połowę objętości wody znad grubego piasku (może 15 litrów) akwarium
w ciągu kilku dni "podniosło się z podłogi" i zaobserwowałem coś żywego:
kilka kiełży, kilka nowych kanalików w piasku od małych robaczków...
Teraz, jakieś dwa miesiące po katastrofie, mam sporo glonów nitkowatych,
ale powoli spowrotem dominują makroglony takie jak Ulva i Caulerpa
w trzech odmianach... Znów na dnie roi się od kiełży, małych i dużych,
znów dno przekopywane jest przez robaczki, przetrwało nawet trochę
ślimaków (czarnych cerith). Najbardziej odczuły katastrofę koralowce.
Te dwie kule kamienne które przywiozłem z Florydy w czasie katastrofy
były pokryte białym śluzem - byłem pewny że zdechły - pod silnym
strumieniem wody z pompki opłukałem śluz i przez jakieś dwa tygodnie
była biała skała zamiast koralowca - byłem pewny, że to jego koniec...
Tymczasem wkrótce później zaobserwowałem lekkie zbeżowienie białych
"kości" i za jakieś dwa-trzy dni zbrązowienie ich ponowne - widać
było nową tkankę koralowca... Niestety nie wszystkie polipy tej
kamiennej "głowy" przeżyły - i te martwe miejsca obrosły niestety
glonami, ale faktem jest, że całkowicie akwarium zabić jest trudno... ;-)
Szkoda, że nie udało mi się ustalić co to było przyczyną katastrofy :-(
Post by pebeMoże i takie hodowle są dziwne, ale uważam że też są prawie tak samo ciekawe
i znacznie mniej wymagające niż hodowle trudnych w utrzymaniu zwierząt.
W 100% popieram Twoje podejście... Po prostu każdy z nas ma inne cele
jakie sobie stawia przed akwarystyką... Jedni chcą mieć piękne bukiety
kwiatowe w domu, inni ogrody koralowców, jeszcze inni zainteresowani
są bardziej biologią takich morskich/wodnych biotopów i nam nie zależy
na wyglądzie ogólnym baniaka, nie chodzi nam o to aby zapierało dech
wchodzącym do pokoju gościom którzy zobaczą rekina w piwnicy ;-) lecz
interesujące jest dla nas obserwować ciekawe zwierzęta z bliska, w ich
możliwie najbardziej naturalnym środowisku... Do takich celów właśnie
MAŁE AKWARIA NADAJĄ SIĘ LEPIEJ, bo zwierze jest praktycznie zawsze na
widoku (konia z rzędem temu, kto potrafi obserwować życie krewetki gdy
ma ich kilkanaście w 500-litrowej rafie... nie da się!). Tylko w małym
akwarium zawsze będziesz miał zwierza w zasięgu wzroku, w zasięgu
ogniskowania swojego mikroskopu czy lupy :-)) Tylko w małym akwarium
będziesz w stanie tanim kosztem podmienić 70% wody gdy coś się wymknie
spod kontroli i Twoje milusińskie zwierzątka przejmą kontrolę nad
akwarium... :-))
p.s. Ja ostatnio obserwuję wysyp mikroskopijnych meduz (cubomedusa)
które najprawdopodobniej przywlokłem do akwarium z jajami artemii...
Zdażyło mi się tak samo "zainfekować" akwarium w czasie, gdy w tym
40-litrowym akwarium w kuchni próbowałem odchować larwy krewetek...
Te same zwierzaki. Bardzo ciekawe w obserwacji...