arti
2005-03-10 19:30:36 UTC
jakiś czas temu spotkałem pewnego dziadka - akwaryste, powiedzial mi ze zna
przepis
na nawóz, przekazywany z pokolenia na pokolenie niby bardzo dobry. A brzmi
on tak:
bierzemy torebkę małą foliową z takim zamknięciem plastikowym, robimy w niej
igłą kilka małych dziurek np.4-6, następnie wkładami do niej odchody lesnych
zwierząt najlepiej sarny, bądź domowych np. kozy, owieczki. I taką torebke
szczelnie zamykamy i z odchodami wkładamy do akwa. Woda dostaje sie jedynie
przez te dziurki, bakterie robią swoje, a nawozy z odchodów są ponoć
najlepiej przyswajalne przez rosliny, bez porownania do chemii. Czy ktos
moze spotkał się z takim przepisem, a jeżeli nawet nie, to co intuicyjnie
sądzicie o takim rozwiązaniu, i dlaczego to koniecznie musza być odchody
tylko takich zwierząt jak np,. kozy, sarny, owieczek.
Proszę o opinie i dziekuję.
przepis
na nawóz, przekazywany z pokolenia na pokolenie niby bardzo dobry. A brzmi
on tak:
bierzemy torebkę małą foliową z takim zamknięciem plastikowym, robimy w niej
igłą kilka małych dziurek np.4-6, następnie wkładami do niej odchody lesnych
zwierząt najlepiej sarny, bądź domowych np. kozy, owieczki. I taką torebke
szczelnie zamykamy i z odchodami wkładamy do akwa. Woda dostaje sie jedynie
przez te dziurki, bakterie robią swoje, a nawozy z odchodów są ponoć
najlepiej przyswajalne przez rosliny, bez porownania do chemii. Czy ktos
moze spotkał się z takim przepisem, a jeżeli nawet nie, to co intuicyjnie
sądzicie o takim rozwiązaniu, i dlaczego to koniecznie musza być odchody
tylko takich zwierząt jak np,. kozy, sarny, owieczek.
Proszę o opinie i dziekuję.